poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 2

ZB9
Właśnie skończyliśmy obiad i wychodzimy z Kurasiem, Kubim i Jarskim ze stołówki. Bartek ciągle nawija o tym, że Kobe Brayant nie zagra w najbliższym meczu. W momencie, gdy przemierzamy hol mija nas Kobe Brayant we własnej osobie niosąc na rękach przepiękną dziewczynę a zanim jak nic zmierza nasz trener. Wszyscy stajemy zaszokowani. Po chwili trener zatrzymuje się na chwilę i mówi
-Chłopcy na dworze stoi czarny samochód moglibyście przynieść bagaże, które w nim są?
-Tak trenerze oczywiście- Odpowiadamy zgodnie wciąż zaszokowani
Gdy Andrea wszedł do windy pierwszy zareagował Bartek
- Czy tu naprawdę właśnie przeszedł Kobe Brayant?
-Chyba taaaak???? Dobra chodźmy po te bagaże.- Jarski zadecydował
Razem wyszliśmy z ośrodka i tuż przed wejściem natknęliśmy się na nowoczesnego mercedesa.  Przy masce stał kierowca
- Wy po bagaże? Są w bagażniku.- Szybko powiedział
Podeszliśmy bez słowa Kubi podniósł bagażnik. W środku znaleźliśmy wielką torbę sportową obklejoną elementami promującymi Los Angeles Lakers. Obok leżała walizka dość spora i mała torba podręczna. Szybko wzięliśmy to, co mieliśmy i z powrotem udaliśmy się do ośrodka a dokładnie do pokoju trenera. Zapukałem do drzwi. Po chwili wyłonił się z nich trener
- O chłopcy dobrze, że to przynieśliście. Czy moglibyście pójść ze mną i zostawić to w pokoju mojej córki i jej chłopaka?
-Tak tak
Po chwili znajdowaliśmy się przed kolejnymi drzwiami tym razem z numerem 100. Gdy trener zapukał otworzył je Brayant
-Słuchaj chłopcy przynieśli wasze bagaże?- Trener odezwał się
-Och dzięki może wejdźcie- Odpowiedział zmieszany zawodnik NBA
Niepewnie weszliśmy do środka. Koby powiedział abyśmy zostawili bagaże przy drzwiach. Po chwili odezwał się
- Zapomniałem się przedstawić jestem Koby Brayant miło was poznać
Po chwili każdemu z nas podał rękę. W momencie, gdy jakoś się ogarnęliśmy mogliśmy zobaczyć córkę trenera. Chyba każdemu z nas zabrakło tchu w tamtej chwili.
-Chłopaki poznajcie to jest właśnie moja starsza córka. Maia będzie z nami dopóki nie zakończy rehabilitacji kolana.- Odezwał się trener
W tamtym momencie nasz wzrok powędrował na jej nogę. Prawa noga odkryta przez krótkie spodenki była pokryta wielkim stabilizatorem z, pod którego wyłaniała się wielka pooperacyjna blizna. Każdy z nas przeżywał jakieś kontuzje. Ja pamiętam tą moja z Ligi Światowej 2011r. Pamiętam ile mnie to mentalnie kosztowało.

                                                  Maia
Jestem niesamowicie zmęczona. Już czuję, że najbliższy okres będzie szalenie trudny. Będę musiała poradzić sobie bez Kobiego, przezwyciężyć ból, który czeka mnie w czasie rehabilitacji. Cóż muszę wrócić do wydarzeń, na które mam wpływ. Aktualnie znajduję się w moim pokoju a w nim ze mną 6 facetów, a ja ciągle marzę, aby zostać sam na sam z tym jednym wyjątkowym.  Z jednej strony wiem, że część osób ma mnie za tą złą. Okej przyznaje się to przeze mnie Koby zostawił żonę i dzieci. Może to dziwne, że jest między nami 15 lat różnicy, ale czy miłość po prostu nie jest taka, że przychodzi w najmniej odpowiednim momencie. Rodzice próbowali mnie przekonać, że nie powinnam wiązać się z o tyle lat starszym facetem. Z jednej strony rozumiem, ale ja tego naprawdę nie planowałam. Stałam tak zamyślona dopóki nie podszedł do mnie mężczyzna, dla którego straciłam kompletnie głowę
-Wszystko w porządku???
-Tak tak
Nawet nie zauważyłam, że tata i jego zawodnicy już wyszli
-Kochanie chodź spać już późno
-Kobe obiecaj mi, że przetrwamy ten czas, że nic nas nie rozdzieli. Nie przeżyłabym gdybym Cię straciła
-Nie masz, o co się martwić. Zobaczysz twoja rehabilitacja się powiedzie wrócisz do tańca, będziemy z powrotem chodzić na spacery po plaży przy zachodzie słońca i nic a nic nasz nie rozdzieli.
-Kocham Cię Kobe
-Wiem, ale ja Cię kocham mocniej. Ale teraz chodź spać, bo umieram ze zmęczenia.
Kobe dał mi buziaka w czoło, a ja wtuliłam się w niego i tak zakończyliśmy nas dzień.

                                                        2 dni później
Właśnie następuje moment, który chciałam uniknąć. Pomagam Kobiemu dopakować ostatnie rzeczy, samochód już na niego czeka na dola.
-Chodź tu kochanie-woła mnie Kobe
-Tak?
-Nie smuć się; zobaczysz ten czas minie nam szybciej niż oboje myślimy. I pamiętaj-tutaj zrobił przerwę na krótki pocałunek- kocham Cię najmocniej na świecie. Ale niestety musimy już zejść na dół.
ZB9
Wracamy z obiadu z całą kadrą, aby dojść ze stołówki do wind musimy przejść przed hol. Chyba każdy z nas zatrzymał się przy wielkim oknie. Zobaczyliśmy obraz, który strasznie przypominał mi ten z meczu, gdy Kurek podszedł do Natalii. Różnica była taka, że nie stał tam Kurek tylko, Brayant z córką trenera. Wszyscy wiedzieliśmy, że On dziś wyjeżdża. Ani jej ani jego nie widzieliśmy cały dzień. Teraz chyba każdy z nas stanął przy oknie, aby zobaczyć jak dwoje zakochanych ludzi żegna się ze sobą
Maia
Nie jestem w stanie kontrolować łez. Stoję przytulona do Kobiego, ale z tyłu głowy mam myśl, że on powinien już jechać. Po chwili słyszę potwierdzenie tych słów
-Kochanie muszę już jechać
-Nie proszę jeszcze chwila- odpowiedziałam szeptem próbując go przekonać
- Maia wiesz, że to łamie mi serce, ale naprawdę muszę już iść. Tak bardzo nie chcę cię zostawić. Tak bardzo, ale oboje wiemy, że tu dojdziesz szybciej do zdrowia.
-Pamiętaj, że bardzo Cię kocham
-Wiem Ja kocham Cię mocniej
Po tych słowach Koby pocałował mnie najpierw w czoło potem w usta i poszedł w stronę samochodu. Gdy wsiadał do samochodu zdążyłam jeszcze krzyknąć
-Zadzwoń jak dolecisz do LA!
-Zadzwonię pamiętaj, że cię kocham…

Po tych słowach wsiadł do samochodu i nie minęła chwila i samochodu nie było już na parkingu. Gdy samochód zniknął z pola widzenia dokuśtykałam do ławki. Po chwili przysiadł się do mnie mój stary znajomy Andrzej Wrona.
---------------------------------------------------------------------------------
Drugi rozdział się pojawił. Od czasu publikacji pierwszego rozdziału w świecie samego sportu dużo się wydarzyło. Dla mnie 2 najważniejsze wydarzenia to śmierć Tito Vilanovy i wygranie mistrzostwa przez Skrę. Jedno wydarzenie smutne drugie radosne. 
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba. Proszę o komentarze( nawet te z krytyką, ale mam nadzieje, że więcej będzie pozytywnych). 
Pozdrawiam Miśka

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 1

                    Od  mojego wypadku minęły już 2 tygodnie. Co się zdarzyło w tym czasie. Przeszłam operacje rekonstrukcji zerwanych więzadeł i pękniętej łękotki.  Teraz przez najbliższe miesiące czeka mnie żmudna rehabilitacja. Prawda jest taka, że nawet po rehabilitacji nie wiadomo czy uda mi sie wrócić do profesjonalnego uprawniania sportu.
              Teraz siedzę w samolocie. Siedzę z nogą, w stabilatorze. Obok siedzi On. Najlepszy zawodnik ligi koszykarskiej, NBA. W dwóch słowach Kobe Brayant.
    Lecimy do Polski właśnie tam przebywa mój ojciec, trener kadry Polskiej w siatkówce. Tak mój ojciec to Andrea Anastasi.  Lecę do niego do Spały, bo jego fizjoterapeuci mają pomóc mi w powrocie do sprawności po zerwaniu więzadeł kolana.  Muszę wrócić jak najszybciej, bo, na pewno nikt w klubie nie będzie czekać rok na tancerkę.  Koby jak przystało na moje chłopaka ciągle mnie wspiera. Sam jest sportowcem i wie jak ciężkie są wszelakie kontuzje.  Zbliżamy się już do lądowania na lotnisku w Modlinie. Czemu tu? Aby uniknąć rozgłosu, głównie z tego powodu nasz szef zdecydował się wysłać się nas prywatnym samolotem aż do Polski. Kobe dostał tylko 5 dni wolnego także samolot ma tu na niego zaczekać. Na płycie lotniska czeka na nas prywatny samochód z kierowcą. Ma nas zawieźć do ośrodka w Spale. Po chwili siedzimy już w samochodzie.
- Boję się Kobe- mówię wtulona w jego ramię- Boję się, że nie uda mi się wrócić do tańca.
- O czym ty mówisz. Oczywiście, że wrócisz. Jesteś silna. Wrócisz dokładnie tak jak ja.- Mówi całując mnie w głowę
Wtulam się w niego jeszcze mocniej. Jak, że czeka nas 3 godzina podróż szybko oboje zasypiamy...
-Kochanie budzimy się dojeżdżamy powoli.- Szepcze mi do ucha Koby
Rzeczywiście właśnie wjeżdżamy na parking przed wielkim ośrodkiem.  Gdy samochód się zatrzymuje dziękujemy kierowcy i prosimy, aby zaczekał jeszcze chwile. Pierwszy wysiada Koby i po chwili otwierają się też drzwi z mojej strony. Pomaga mi wysiąść i podaje kule. On z moją torebką i swoją torbą idzie tuż obok mnie ciągle pytając się czy na pewno nie ma mnie wziąć na ręce zdecydowanie zaprzeczam. Po chwili znajdujemy się w holu i podchodzimy do recepcji
-Witam nazywam się Maia Anastasi
-Tak tak wiem pani ojciec mnie o wszystkim poinformował. Proszę usiąść pójdę i go zawołam.
Widzę jak patrzy na Kobiego, który stoi obok mnie. Ciągle nie jest przekonany do tego, że jakoś się sama poruszam. Siłą zaciąga mnie na kanapy przy recepcji. Nie mija chwili i znowu czuje pocałunek Kobiego na ustach.
- Moglibyście zaczekać z takimi rzeczami na później
Dopiero po chwili orientuje się, że powiedział to mój tata. Koby jest szybszy. Bez trudu podrywa się z kanapy i serdecznie wita się z moim ojcem. Skąd się znają; tata był u nas jakoś w trakcie zimy. Bardzo polubił się z Kobim. Po chwili ojciec podchodzi i wita się także ze mną.
- Jak się czujesz córeczko?
- Tak dobrze jak może się czuć osoba z taką kontuzją.-Uśmiecham się do ojca
- Zarezerwowałem ci? wam? pokój na trzecim piętrze ja mieszkam na czwartym także niedaleko. Gdzie macie bagaże??
- W samochodzie nie chciałem brać od razu wszystkiego- szybko odpowiedział Koby
- Dobrze poproszę kogoś z obsługi. Maia czy ty dojdziesz sama?
-Tak tak spokojnie.- Powoli wstaje z kanapy ból jest jednak ogromny, co wywołuje grymas twarzy na mojej twarzy
- Wiesz, co kochanie trzeba było powiedzieć, że aż tak cię boli. Andre przepraszam, ale mógłbyś wziąć moją torbę i torebkę Mai??
Po chwili czuje, że znajduje się na rękach u mojego chłopaka, który pewnie zmierza w kierunku windy. Za nami podąża mój ojciec. Po chwili mijamy grupę mężczyzn w czerwonych dresach. Widzę ich zaszokowane miny. W końcu nie codziennie widzi się gwiazdę NBA w Polsce.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział tuż po świętach. Mam nadzieje, że się wszystkim spodoba. Jeśli macie jakieś uwagi proszę o komentarze nawet te z krytyką. Pozdrawiam w ostatni dzień wolny od szkoły

piątek, 18 kwietnia 2014

Prolog

                 

                 Wyobraź sobie, masz wszystko, a jednak przez jeden błąd przez jedno wysunięcie stopy tracisz nagle wszytko. Przed chwilą stałam na szczycie piramidy, a teraz leże na jej dole a wokół mnie klęczą wszyscy. Widzisz pełen obaw wzrok Kobiego, który stoi z drużyną. Jest mi trochę przykro, że nie może do mnie podejść, ale znasz przepisy NBA "Zawodnik nie może opuszczać drużyny w czasie meczu". Po chwili słyszysz:
-Maia zabieramy Cię do szpitala to nie wygląda dobrze-informuje mnie fizjoterapeuta
W odpowiedzi tylko kiwam głową bo ból nie pozwala mi zrobić cokolwiek więcej...
                     Nie mija chwila i już opuszczam hale w ogłuszającym aplauzie widowni. Chyba właśnie to powoduje, że na mojej twarzy pojawiają się łzy bólu i rozgoryczenia. Po tym nie pamiętam już nic oprócz głosu Kobiego, który mówił, że mecz nie jest ważniejszy ode mnie. Potem pamiętam, że ogarnęła mnie senność

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam na moim pierwszym blogu. Mam nadzieję, że przypadnie on wam do gustu :) Prolog krótki ale obiecuje, że rozdziały będą dłuższe.