niedziela, 20 lipca 2014

Przepraszam

     Znowu nie dodaje rozdziału po takim czasie po jakim bym chciała.  Nie bede pisać ze to wina braku weny bo nie tylko tego. Aktualnie jestem w Oxfordzie na kursie językowym i nie mam internetu. Obiecuje, ze rozdział pojawi sie 10 sierpnia gdy tylko wrócę do Polski. Mam nadzieje, ze ktoś będzie czekać

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 7

                                                                      Zibi
   To wszytko miało miejsce jakieś 5 godzin temu, a ja wciąż nie mogę się z tego otrząsnąć. W jednej chwili Maya stała obok mnie tryskała dobrym samopoczuciem, a po chwili leżała niemal martwa na podłodze i ja nie byłem wstanie nic zrobić. Byłem taki bezradny, żałosny. Każdy z nich przyczynił się do tego, aby uratować jej życie, a ja nie. Po chwili rozległ się dźwięk pukania do drzwi
-Nie ma mnie- krzyknąłem nawet nie wstając z łóżka
          Leżałem z myślą, że będę mieć spokój jednak bardzo się pomyliłem
-Zibi?-to był Kubi...
-Co ty tu robisz?- to była jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy. Michał nie odzywa się do mnie poza treningami w ogóle, więc nie byłem wstanie zrozumieć co tu robił
-Ja przyszedłem sprawdzić co z tobą. Wszyscy siedzą u Marcina i Michała tylko ciebie nie ma. Widziałem, że przejąłeś się tym co stało się z córką Andrei, pomyślałem że może nie chcesz być sam, ale nie chcesz siedzieć ze wszystkimi, aby nie musieć odpowiadać na pytania o nocy jaką spędziłeś u Mai.
-Skąd ty tyle wiesz? Przecież wcale nie rozmawiamy ze sobą. Wykreśliłeś mnie ze swojego życia
-To że teraz nie rozmawiamy nie zmienia tego, że spędziłem najlepsze lata mojego życia z tobą. Zawsze przy wszystkich przypałowych historiach mi towarzyszyłeś. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że przyjacielem się jest, a nie bywa.
-Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, ale musisz wiedzieć, ze ja dalej jestem z Asią.
-Wiem, ale chyba wreście zrozumiałem, że nie ważne co bym robił ty i tak z nią będziesz, a ciężko mi z myślą, że człowiek, którego uważam za najlepszego przyjaciela mnie nienawidzi- gdy to mówił patrzył w podłogę
-Misiek ja cię nie nienawidzę, nie mógł bym. Jesteś jedną z ważniejszych osób w moim życiu. Od kilku miesięcy zastanawiam się co mam zrobić abyś mi wybaczył. Misiek nie chcę żeby tak było, ale musisz zrozumieć, że kocham Asie.
-Wiem; ty też musisz mnie zrozumieć. Ja ciągle pamiętam to jak Błażej cierpiał po rozstaniu z nią, nie chciałem abyś ty też cierpiał, ale chyba to właśnie moja próba ochrony bardziej cię zraniła. Czyli możemy wrócić do tego co było kiedyś/
-Będę wtedy szczęśliwy- uścisnęliśmy sobie dłonie
-Trener do was dzwonił?-musiałem zadać to pytanie, miałem nadzieję, że Michał miał jakieś informacje o tym co się dzieje z Maią
-Taaaa dzwonił do Andrzeja, stary jest źle, ale myślę, że powinieneś porozmawiać z Wroną on wie najwięcej. Idź ja tu poczekam.
                                                                      Andrzej
            Gdy trener do mnie zadzwonił i poinformował mnie co się stało poczułem się jakby moje serce stanęło. Czy to nie ironia? Różnica jest taka, że moje serce stanęło na ułamki sekund, a serce Mai na jakieś 10 minut, a wszystko przez jeden mały zakrzep, który powstał po tym gdy rozwaliła sobie nogę i nikt go nie zauważył. Z tego co mówił Andrea Maia ma teraz operację na otwartym sercu, która jest niezwykle ryzykowna. Jeden zły ruch lekarzy i już po niej. Nie chcę nawet o tym myśleć. Najgorsze w tym jest to, że właśnie uświadomiłem sobie, że gdyby jej zabrakło w moim życiu była by to największa strata jaką bym w życiu poniósł. Czy to możliwe, że uświadamiam sobie, że kocham moją przyjaciółkę? Nie mogę jej tego zrobić. Tyle razy mówiła mi jaka jest szczęśliwa z Kobym. Nie mogę tego zniszczyć. Pamiętam jak kiedyś gdy miałem może 14 lat odbyłem taką "męską" rozmowę z tatą. Było to tuż po tym jak moja ówczesna dziewczyna zostawiła mnie dla mojego najlepszego przyjaciela, a wiadomo jak to się przeżywa w takim wieku. Tata powiedział mi wtedy, że jeśli się kogoś naprawdę kocha to powinno dać mu szansę być szczęśliwym z kimś innym. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz to się zmienia. Potrzebowałem 12 lat, aby to zrozumieć. Gdy tak siedziałem poczułem jak ktoś puka mnie w ramię
- Andrzej wiesz co z Maią?- to był Bartman. Nie lubię go. Wydaje mu się, że jest jakąś gwiazdą i jest lepszy od innych. Tym bardziej nie rozumiem czemu Maia spędziła z nim noc? Jakim cudem to się stało?
-Tak wiem, ale nie rozumiem czemu miałbym ci powiedzieć?
-Wrona do kurwy nędzy nie wygłupiaj się!!!! Poznałem się trochę z Maią i mam prawo wiedzieć co z nią...
-Ta spędziłeś z nią i myślisz, że co jesteś jej najlepszym przyjacielem. Dla twojej informacji gwiazdorku to ja nim jestem i nie dam ci odebrać sobie tego tytułu.
-Nie spędziłem z nią nocy. Dla twojej informacji zasnąłem zanim ona wróciła z łazienki, więc czy teraz możesz mi łaskawie powiedzieć co z nią!?!?!?!?!?
- Maia umiera. Zakrzep z nogi dostał się do serca teraz tam w szpitalu walczą o jej życie, a ja nie mogę nic zrobić. Nic nawet nie wejdę do niej bo może tylko rodzina i Kobe. Nic nie mogę zrobić nic- bezsilnie zsunąłem się po ścianie, a po twarzy zaczęły spływać mi łzy- jestem beznadziejnym przyjacielem. Nie zasługuję na nią- ukryłem twarz w dłoniach.
Po chwili Bartman na siłę odciągnął mi dłonie od twarzy
-Nie jesteś złym przyjacielem. Zrozum teraz żaden z nas nie może nic zrobić. Mimo że nie wierzę w boga może powinniśmy zacząć się modlić. Nie wiem co musimy zrobić, ale wiem że nie możesz się teraz podać. Musisz walczyć sam ze sobą dla niej, a teraz się nie marz- tyle widziałem Bartmana
                                                                             Kobe
    Gdy po 12 godzinach lotu i jakiś kolejnym 2 w samochodzie wreście dotarłem do szpitala, w którym znajduję się moje słoneczko. Przez te 14 godzin Andrea starał się mnie informować. Wiedziałem tylko, że jakieś 3 godziny zakończyli operację, która trwała jakieś 8 godzin i najbliższe godziny będą decydujące. Gdy wszedłem do szpitala podszedłem do recepcji
-Przepraszam gdzie leży Maia Anastasi?
-Oddział Intensywnej Terapii na 4 piętrze- pielęgniarka nawet na mnie nie spojrzała, ale nie to było najważniejsze. Teraz Maia była najważniejsza. Szybko wbiegłem po schodach,  stwierdzając, że będzie to szybsze niż jazda windą. Na końcu korytarza siedział Andrea i Erika mama Mai
-Kobe dobrze, że już jesteś- pierwsza odezwała się właśnie mama Mai. Po niej widać było ilość wypłakanych łez
-Co z nią? Powiedźcie, że jest lepiej?-teraz to ja odezwałem się
-Nic się nie zmienia. Od 6 godzin nikt nie chcę nam  powiedzieć nic nowego. Ciągle "musimy czekać, najważniejsze będzie najbliższe 48 godzin"- teraz to Andrea zabrał głos
-Mogę do niej wejść?
-Tak musisz tylko przejść przez te drzwi-tu wskazał mi drzwi- niestety możesz zobaczyć ją tylko przez szybę.
Tak jak przekazał mi Andrea po chwili stanąłem przed wielką szybą, za którą leżała ona. Dziewczyna, która już dawno zajęła całe moje serce. Leżała tam taka malutka, krucha. Była podłączona do przeróżnych urządzeń, które kontrolowały pracę jej organizmu. Miała też podpiętą do wenflonu kroplówkę. Pomyślałem sobie o tym jak bardzo ona boi się igieł. Zawsze gdy idzie na jakieś badania zabieram się z nią i trzymam za rękę, gdy na przykład ktoś pobiera jej krew. Ona w jednej chwili jest twarda jak skała, a w kolejnej jest malutka,słaba i ja mogę ją bronić przed całym światem. Być jej rycerzem
-Kim pan jest?- przede mną stanęła młoda pielęgniarka
-Nazywam się Kobe Bryant i jestem chłopakiem Mai Anastasi
-Jeśli chcę pan wejść to może pan wejść tylko proszę założyć ten fartuch.
Tak jak mi powiedziała tak uczyniłem i po chwili już znajdowałem się obok łóżka Mai. Usiadłem na krześle i wziąłem jej dłoń delikatnie.  Przyłożyłem ją sobie do policzka
-Czemu mnie tak martwisz kochanie? Nie łatwiej by  było gdybyś szybko wróciła do zdrowia i razem wrócili byśmy do LA? Pamiętaj, że kocham cię najmocniej i już czekam na to abyś się obudziła bo mam dla ciebie dość wyjątkowy prezent- gdy to mówiłem palcami wolnej błoni bawiłem się małym aksamitnym pudełkiem, w którym znajdował się subtelny pierścionek. Mam nadzieję, że za kilka dni będzie już na jej palcu będzie dumie się prezentować, a ja będę mógł szczycić się taką piękną narzeczoną.
   Po chwili jednak rozdzwonił się mój telefon, więc szybko wyszedłem na korytarz i odebrałem
-Co ty sobie wyobrażasz. Jesteś nieodpowiedzialny- od samego początku zaatakowała mnie Vanessa moja była żona
-O co Ci chodzi?-zapytałem nie bardzo wiedząc o co chodzi
-O co mi chodzi? Chodzi o to, że tak jak się umawialiśmy przyjechałam dziś z dziećmi do ciebie, a tu ciebie nie ma. Gdy zadzwoniłam do Kendalla, aby zapytać się czy coś wie ten mi mówi, że jesteś w Polsce. Masz coś na swoje usprawiedliwienie oprócz tego, że stęskniłeś się za Maią i postanowiłeś wszystko rzucić w cholerę
-Maia miała wypadek, walczy o życie- powiedziałem to szybko na jednym wdechu
-Jezu Kobe ja przepraszam nie wiedziałam. Nie przejmuj się dziećmi. Przywiozę je jak już wszytko się uspokoi. Kobe trzymam kciuki trzymaj się- matka moich dzieci szybko zakończyła rozmowę. Wiem, że przejęła się tym co się stało, polubiła Maie i to z wzajemnością.
  Już chciałem wracać na salę jednak uniemożliwił mi to lekarz, który wparował na salę. Coś działo się z Maią
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
  Znowu rozdział po bardzo długiej przerwie za co mogę was tylko przeprosić. Dużo rzeczy się nałożyło. Najgorsze jest to, że nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ponieważ w sobotę wylatuje na 3 tygodnie do Oxfordu. Cóż jeśli chodzi o rozdział to mam nadzieję, że wam się spodoba. Trzy różne perspektywy trzech zupełnie różnych mężczyzn. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jak zawsze zachęcam do komentowania :) Pozdrawiam was wszystkich Miśka