ZB9
Właśnie
skończyliśmy obiad i wychodzimy z Kurasiem, Kubim i Jarskim ze stołówki. Bartek
ciągle nawija o tym, że Kobe Brayant nie zagra w najbliższym meczu. W momencie,
gdy przemierzamy hol mija nas Kobe Brayant we własnej osobie niosąc na rękach przepiękną
dziewczynę a zanim jak nic zmierza nasz trener. Wszyscy stajemy zaszokowani. Po
chwili trener zatrzymuje się na chwilę i mówi
-Chłopcy
na dworze stoi czarny samochód moglibyście przynieść bagaże, które w nim są?
-Tak
trenerze oczywiście- Odpowiadamy zgodnie wciąż zaszokowani
Gdy
Andrea wszedł do windy pierwszy zareagował Bartek
-
Czy tu naprawdę właśnie przeszedł Kobe Brayant?
-Chyba
taaaak???? Dobra chodźmy po te bagaże.- Jarski zadecydował
Razem
wyszliśmy z ośrodka i tuż przed wejściem natknęliśmy się na nowoczesnego
mercedesa. Przy masce stał kierowca
-
Wy po bagaże? Są w bagażniku.- Szybko powiedział
Podeszliśmy
bez słowa Kubi podniósł bagażnik. W środku znaleźliśmy wielką torbę sportową
obklejoną elementami promującymi Los Angeles Lakers. Obok leżała walizka dość
spora i mała torba podręczna. Szybko wzięliśmy to, co mieliśmy i z powrotem
udaliśmy się do ośrodka a dokładnie do pokoju trenera. Zapukałem do drzwi. Po
chwili wyłonił się z nich trener
-
O chłopcy dobrze, że to przynieśliście. Czy moglibyście pójść ze mną i zostawić
to w pokoju mojej córki i jej chłopaka?
-Tak
tak
Po
chwili znajdowaliśmy się przed kolejnymi drzwiami tym razem z numerem 100. Gdy
trener zapukał otworzył je Brayant
-Słuchaj
chłopcy przynieśli wasze bagaże?- Trener odezwał się
-Och
dzięki może wejdźcie- Odpowiedział zmieszany zawodnik NBA
Niepewnie
weszliśmy do środka. Koby powiedział abyśmy zostawili bagaże przy drzwiach. Po
chwili odezwał się
-
Zapomniałem się przedstawić jestem Koby Brayant miło was poznać
Po
chwili każdemu z nas podał rękę. W momencie, gdy jakoś się ogarnęliśmy mogliśmy
zobaczyć córkę trenera. Chyba każdemu z nas zabrakło tchu w tamtej chwili.
-Chłopaki
poznajcie to jest właśnie moja starsza córka. Maia będzie z nami dopóki nie
zakończy rehabilitacji kolana.- Odezwał się trener
W
tamtym momencie nasz wzrok powędrował na jej nogę. Prawa noga odkryta przez
krótkie spodenki była pokryta wielkim stabilizatorem z, pod którego wyłaniała
się wielka pooperacyjna blizna. Każdy z nas przeżywał jakieś kontuzje. Ja
pamiętam tą moja z Ligi Światowej 2011r. Pamiętam ile mnie to mentalnie
kosztowało.
Maia
Jestem
niesamowicie zmęczona. Już czuję, że najbliższy okres będzie szalenie trudny.
Będę musiała poradzić sobie bez Kobiego, przezwyciężyć ból, który czeka mnie w
czasie rehabilitacji. Cóż muszę wrócić do wydarzeń, na które mam wpływ.
Aktualnie znajduję się w moim pokoju a w nim ze mną 6 facetów, a ja ciągle
marzę, aby zostać sam na sam z tym jednym wyjątkowym. Z jednej strony wiem, że część osób ma mnie
za tą złą. Okej przyznaje się to przeze mnie Koby zostawił żonę i dzieci. Może
to dziwne, że jest między nami 15 lat różnicy, ale czy miłość po prostu nie
jest taka, że przychodzi w najmniej odpowiednim momencie. Rodzice próbowali
mnie przekonać, że nie powinnam wiązać się z o tyle lat starszym facetem. Z
jednej strony rozumiem, ale ja tego naprawdę nie planowałam. Stałam tak
zamyślona dopóki nie podszedł do mnie mężczyzna, dla którego straciłam
kompletnie głowę
-Wszystko
w porządku???
-Tak
tak
Nawet
nie zauważyłam, że tata i jego zawodnicy już wyszli
-Kochanie
chodź spać już późno
-Kobe
obiecaj mi, że przetrwamy ten czas, że nic nas nie rozdzieli. Nie przeżyłabym
gdybym Cię straciła
-Nie
masz, o co się martwić. Zobaczysz twoja rehabilitacja się powiedzie wrócisz do
tańca, będziemy z powrotem chodzić na spacery po plaży przy zachodzie słońca i
nic a nic nasz nie rozdzieli.
-Kocham
Cię Kobe
-Wiem,
ale ja Cię kocham mocniej. Ale teraz chodź spać, bo umieram ze zmęczenia.
Kobe
dał mi buziaka w czoło, a ja wtuliłam się w niego i tak zakończyliśmy nas
dzień.
2
dni później
Właśnie
następuje moment, który chciałam uniknąć. Pomagam Kobiemu dopakować ostatnie
rzeczy, samochód już na niego czeka na dola.
-Chodź
tu kochanie-woła mnie Kobe
-Tak?
-Nie
smuć się; zobaczysz ten czas minie nam szybciej niż oboje myślimy. I
pamiętaj-tutaj zrobił przerwę na krótki pocałunek- kocham Cię najmocniej na
świecie. Ale niestety musimy już zejść na dół.
ZB9
Wracamy
z obiadu z całą kadrą, aby dojść ze stołówki do wind musimy przejść przed hol.
Chyba każdy z nas zatrzymał się przy wielkim oknie. Zobaczyliśmy obraz, który
strasznie przypominał mi ten z meczu, gdy Kurek podszedł do Natalii. Różnica
była taka, że nie stał tam Kurek tylko, Brayant z córką trenera. Wszyscy
wiedzieliśmy, że On dziś wyjeżdża. Ani jej ani jego nie widzieliśmy cały dzień.
Teraz chyba każdy z nas stanął przy oknie, aby zobaczyć jak dwoje zakochanych
ludzi żegna się ze sobą
Maia
Nie
jestem w stanie kontrolować łez. Stoję przytulona do Kobiego, ale z tyłu głowy
mam myśl, że on powinien już jechać. Po chwili słyszę potwierdzenie tych słów
-Kochanie
muszę już jechać
-Nie
proszę jeszcze chwila- odpowiedziałam szeptem próbując go przekonać
-
Maia wiesz, że to łamie mi serce, ale naprawdę muszę już iść. Tak bardzo nie
chcę cię zostawić. Tak bardzo, ale oboje wiemy, że tu dojdziesz szybciej do
zdrowia.
-Pamiętaj,
że bardzo Cię kocham
-Wiem
Ja kocham Cię mocniej
Po
tych słowach Koby pocałował mnie najpierw w czoło potem w usta i poszedł w
stronę samochodu. Gdy wsiadał do samochodu zdążyłam jeszcze krzyknąć
-Zadzwoń
jak dolecisz do LA!
-Zadzwonię
pamiętaj, że cię kocham…
Po
tych słowach wsiadł do samochodu i nie minęła chwila i samochodu nie było już
na parkingu. Gdy samochód zniknął z pola widzenia dokuśtykałam do ławki. Po
chwili przysiadł się do mnie mój stary znajomy Andrzej Wrona.
---------------------------------------------------------------------------------
Drugi rozdział się pojawił. Od czasu publikacji pierwszego rozdziału w świecie samego sportu dużo się wydarzyło. Dla mnie 2 najważniejsze wydarzenia to śmierć Tito Vilanovy i wygranie mistrzostwa przez Skrę. Jedno wydarzenie smutne drugie radosne.
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba. Proszę o komentarze( nawet te z krytyką, ale mam nadzieje, że więcej będzie pozytywnych).
Pozdrawiam Miśka